wtorek, 1 czerwca 2010

Grzeszny sen o Nirwanie

Księże dobrodzieju. Miałam dziś kolejny szatański sen... siedziałam na dachu świata i żywiłam się tylko ziemią. A jej smak był taki paskudny, że moja koncentracja na przeżeraniu życia powoli i nieuchronnie słabła.
W tym śnie się jakby obudziłam - szczupła i przemądra, podobna do jednej takiej prezenterki, metr nad łóżkiem, z otwartym czakramem między oczami. Zaskoczyła mnie, katoliczkę prawdziwą, taka nadzieja w pytaniu: Nadchodzi Nirwana? To już?
I wtedy, w tym śnie, zaczęłam płynąć – powoli, jak dym z papierosa – w kierunku kuchni a stamtąd równocześnie, mnie naprzeciw, wyruszał orszak dobrze podsuszonych kabanosów, nadziewanych czereśniami czekoladek i innych majonezów…
I kiedy się, proszę księdza, zapadłam, no wie ksiądz, takim tąpnięciem... To z rozpaczy zgrzeszyłam. Bo na głos, na mieszkanie całe, przy dzieciach, wyrwało mi się przekleństwo (czy mam je powiedzieć, jak szło?). Takie było: O kurwa, CO ZA SEN! Więcej grzechów nie pamiętam... Ament.

1 komentarz:

  1. mądrość radzi, żeby zapobiec podobnym w przyszłości, należy mniej spożywać przed snem.
    lżejszy żołądek musi przekładać się na lżejszy sen.
    (a jeśli nie pomoże, to może wodą święconą popijać?)

    OdpowiedzUsuń