piątek, 11 czerwca 2010

Kuszenie piłkarzem

Czekałam na księdza. W przerwie meczu RPA - Meksyk udało mi się uciec od tej szatańskiej rozrywki i przybiegłam do kościoła.
Media liberalne głoszą, że to sport. Że w zdrowym ciele zdrowy duch... Ale bóg mi świadkiem - ja podczas oglądania meczy wcale nie czuję się lepszą katoliczką, ja zaczynam myśleć o cudzołóstwie. Tak, księże dobrodzieju, nie inaczej...
Serce jeszcze mi bije, jakby tam w środku ptaki jakieś były... Widział ksiądz te ciała? Te mięśnie, rzeźbienia, faktura... Co jedno to bardziej podobne do jezusowego, tak pięknego w geście rozpostarcia na krzyżu... Rozmarzyłam się... Ksiądz też, jak słyszę...
Ja podejrzewam, że takie mistrzostwa światowe to może być spisek, żeby uczciwych ludzi jak ksiądz, czy ja odsunąć od świątyni ducha. I kusić, kusić...
Niech ksiądz słucha - nawet ja, co boga w sercu mam, pędząc do konfesjonału o mało nie zaczepiłam tu na skwerku chłopca, który podbijał piłkę. Oszczędzę księdzu szczegółów, co chciałam zrobić z tym młodzieńcem... Taka jest siła pokusy piłkarskiej! A to dopiero początek!
Ament.

2 komentarze:

  1. Jest Pani szczęśliwą kobietą, że spotkała w przewie meczu księdza w konfesjonale. Pewnie biedak woli pływaków grzbietowo.
    Tak czy inaczej, wątek z dzieckiem był obrzydliwy. Pewnie jak postura Pani męża, skoro myśli Pani o cudzołóstwie!

    OdpowiedzUsuń
  2. a na "orlikach" też Pani zaczepia? bo w takim razie będzie trzeba się opryskać nie tylko przeciw komarom, ale i przeciw konfesjonalnicom

    OdpowiedzUsuń