Ja księdza przepraszam, ale nie umiem chyba o tym mówić... No, spróbuję... Ze snu się będę spowiadać. Ze snu o Przemienionym Bracie. We śnie moim - bezecnym - pojawił się, wdrapujący na mój niewielki balkonik, Kandydat Bez Brata. On miał takie lico odmienione i aurę jasną i przyjazną. I mówił do mnie tkliwie o Polsce, o mym łonie... A z dołu klakierzy śpiewali: oto kandydat ma Jej przychylność, ave!
I kiedy się obudziłam, łono moje pobudzone było. A przecie on kocha koty. I dlaczego tego nie umiałam we śnie uszanować? Proszę o pokutę!
Ament.
wtorek, 8 czerwca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Podobno również nie ma on sobie równych...
OdpowiedzUsuńa może masz w sobie Kotkę i tym się ten sen tłumaczy...
OdpowiedzUsuń