środa, 2 czerwca 2010

Grzech szamaństwa

Proszę księdza, znów dziś weszła w moje katolickie ciało szeptucha. Od rana wabiłam pogodę, potrząsałam workiem z węglem drzewnym i wydawałam dźwięk grillowanej karkówki. Wiem, wiem, że nie powinnam. Tyle razy ksiądz mówił, no ale co mam robić tą moją duszą pogańską, kiedy mi ona każe a ja niewiele mogę: próbowałam modlitwą i psalmem, śpiewem... A babka włazi we mnie wtedy i przekręca słowa: kyrie elejson, niebo elejson, słońce usłysz nas, wietrze - na spokój czas... chmuro burzowa - zmiłuj się nad nami... No i tak to idzie... Ale żeby nie było - pieczyste poświęciłam i wszystkim smakowało. Ament.

1 komentarz:

  1. przy tej wiośnie pogodowo byle jakiej, chyba wszyscy w pogaństwo się obrócimy...

    OdpowiedzUsuń