A mówią, księże dobrodzieju, że bóg nie słucha modlitw. A czym niby jest ten przeciągający się upał, jeśli nie spełnieniem marzeń narzekających na zimną zimę (sic!) i nieprzychylne wiosenne fronty, zalewające potopem naszą grzeszną ziemię?
Zaprawdę, sprawiedliwie nam teraz przyłożył. Leje się pot demokratycznie, bo ze wszystkich - na tych z prawa i z lewa, na grubych i chudych, niskich i wysokich, przepięknych i brzydkich, prostych i krzywych, prawdomównych i kłamliwych. I mnie bogobojnej też się rosi pod nosem za to narzekanie na ciemne poranki, takież popołudnia, na śnieg z deszczem w maju, na powodzie i na tych kłamliwych naukowców wieszczących globalne ocieplenie.
Wie ksiądz co jeszcze myślę? To nie kara! Po mojemu te upały to taki podarunek od Jezusa - nikt tak jak on nie zna się na oczyszczających rytuałach - choćby jego czterdziestodniowa głodówka, podczas której tylko się opalał, rozmawiał z tatusiem i nawet chleba nie jadł. Swoją drogą - z tym chlebem to też jatka, co teraz się okazuje: że chleb zakwasza a to samo zło, że ma wysoki indeks glikemiczny, że tylko zapycha jelita i sprzyja zakładaniu kolonii pleśni w naszych cielesnych kapliczkach. Mówiła mi o tym pani masażystka, co zna się na medycynie naturalnej i generalnie na wszystkim. Wychodzi na to, że pieczywko powoduje więcej chorób niż palenie papierochów. A my, wierzący, jakbyśmy to pierwszy raz słyszeli. A przecież właśnie na pustyni, głodny Jezus wolał dalej pościć niż chleb zjeść. No. Co klecha na to? Lubi ksiądz bułeczki? Za Panią Władzią radzę: odstawić mąkę, pić na noc mielony len, zrezygnować z nabiału i uzyska ksiądz tą utraconą świeżość ciała i umysłu. Czego w imieniu parafian księdzu serdecznie życzę.
Ament.
piątek, 16 lipca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz