poniedziałek, 26 lipca 2010

Jakże czystość boli

Ojcze, dopomóż mi proszę, bo nie wiem co robić... Mężczyźni spragnieni mnie prześladują, napić się chcą z mojego ciała. Im bardziej skromna jestem, tym ich więcej i tylko oblizują suche usta w nadziei na zaspokojenie.
A ja - kierując się nauką Jezusa - chowam moje miody i w czystości chcę żyć, póki nie spotkam swojego nauczyciela.
Ale ciało niegodziwe...
W upalne dni zmusza do zakładania kusych sukienek, odkrywania piersi i ramion. Nie słucha przykazań i chce tańczyć nago podczas gorących deszczy. Zwodzi mnie na pokuszenie i zsyła mężczyzn smukłych i silnych, których widok przyprawia mnie o bóle lędźwi...
Choćby wczoraj, w lesie, spotkałam drwali - wystarczyło kilka onomatopei wysłanych w moim kierunku, bym zaczęła topić się w marzeniach o ciężarze, który mnie scali z wilgotnym mchem.
Albo... film oglądam - szmirę, źle wyreżyserowaną, z dłużyznami, niewiarygodną. Wystarczyło, że grał tam piękny samiec mojego gatunku, by z inteligentnej, światłej i skromnej kobiety przeistoczyć się w istotę dziką. Jakże, kuszona nagim torsem Hugh Jacmana stałam się bezbronna. Uleciał gdzieś zdrowy rozsądek i umiarkowanie. Zaczęłam nawet kombinować bilet do Australii, wierząc (sic!), że ten właśnie mężczyzna czeka tam na mnie, że tak samo pragnie moich kształtów, jak ja jego...
A jaka mnie złość brała, gdy markował pocałunki z silikonowymi ustami Nicoll K. Tfu...
Ale, ale... Po co tak daleko szukać... Widział Ojciec Ptaki ciernistych krzewów? Może z ojcem to by nie był taki całkiem grzech? Tylko coś w stylu sakramentu?!
Ament.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz